niedziela, 20 grudnia 2015

A gdyby tak w Polsce .. Doświadczenie z pobytu w Camphill Village

Zuzanna Hyrcza

“A healthy social life arises when the whole community finds its reflection in the mirror of person’s soul, and when the virtue of each person lives in the whole community.”
Rudolf Steiner

      Wspólnota mieszkańców słusznie nasuwa skojarzenia ze środowiskiem lokalnym, sąsiedztwem, kolektywizmem. Spółdzielczość, podobnie jak inne formy i instytucje będące wynikiem współpracy ludzkiej nosi piętno epoki, w której się narodziła. Ku zaskoczeniu większości nie jest nią socrealizm, a krzepnący liberalizm końca XVIII i początku XIX wieku, owoc nowego systemu polityczno-ekonomicznego. W olbrzymim skrócie, przeobrażenia systemowe pociągnęły wielkie zmiany w dziedzinie ustawodawstwa społecznego i polityki. Zmalało znaczenie państwa, a wzrosło znaczenie społeczeństwa, które zdobyło swobodę zrzeszania się i możliwości wpływania na bieg spraw państwowych. Po latach narzuconego kolektywizmy, koncepcja tworzenia wspólnot mieszkańców wydawała się mało atrakcyjna, zwłaszcza dla architektów. Dziś możemy jednak obserwować oddolne próby budowy lokalnych wspólnot, stanowiące element współczesnej formuły dobrego środowiska mieszkaniowego (Idem, 2009, s.23). Ich przykłady mogą posłużyć jako inspiracja dla intencjonalnych działań osób odpowiedzialnych za kształtowanie i gospodarowanie środowiskiem. 
       Swój artykuł chciałabym oprzeć na pobycie w brytyjskiej organizacji pozarządowej ASHA Centre działającej na rzecz zrównoważonego rozwoju, edukacji non-formal w kwestii dialogu międzykulturowego, międzyreligijnego i międzypokoleniowego oraz doskonalenia i wspierania młodzieży. Dodatkowo, podczas swojego pobytu miałam przyjemność odwiedzić wioskę partnerską (wspólnotę mieszkańców) the Camphill Trust Village w Gloucestershire.              Czym zatem jest wspólnota mieszkaniowa? Wspólnota mieszkaniowa oznacza grupę ludzi żyjącą w danym miejscu (np. mieszkańcy osiedla) i funkcjonującą w charakterystycznych warunkach kształtowania się więzi społecznych, czyli styczności przestrzennej i łączności psychicznej (Pilch, 2003). Styczność przestrzenna jest rozumiana jako miejsce, przestrzeń o możliwości swobodnego przebywania w niej mieszkańców wspólnoty. Nie jest konieczne odgradzanie jej. Natomiast ważne, by była to przestrzeń bezpieczna (secure by design), co oznacza umożliwienie mieszkańcom kontroli wzrokowej terenu wokół domów. Secure by design uzyskuje się poprzez odpowiednią aranżację małej architektury i zieleni, ustawienie i zwartą kompozycję domów. Istnienie przestrzeni wspólnej warunkuje rozwój stosunków sąsiednich, współodczuwanie miejsca oraz szybszą identyfikację z nim. Co prowadzić może do wzmożonej dbałości o teren wspólnoty, chęci aktywizacji i działania na rzecz społeczności. W realiach Polski niestety wspólnoty takie jak te opisane powyżej występują niezwykle rzadko. Niewielka (choć rosnąca) świadomość społeczeństwa obywatelskiego, zawiłe prawodawstwo, skromny udział sektora organizacji pozarządowych działających na rzecz m.in. ochrony przyrody czy zrównoważonego rozwoju? A może silniejsza jest potrzeba życia jako samostanowiąca o sobie jednostka? Celem tego artykułu nie jest znalezienie odpowiedzi, lecz niewątpliwie warto przyjrzeć się zachowaniom (przekonaniom) własnym i w kontekście szerszym, społecznym. W Polsce widoczny jest rozdźwięk pomiędzy ożywieniem w architekturze a kryzysem urbanistyki (Idem, 2009, s.23), co odzwierciedla panujący indywidualizm i kryzys wartości wspólnotowych. Nieszczęśliwie tyczy się to przede wszystkim przestrzeni wspólnych i codziennego środowiska życia. To między innymi znana  z polskich ulic pasteloza (Springer, 2013) czy budownictwo rodzinne lokalizowane w niebezpiecznie rozlewających się strefach podmiejskich. W dokumentach planistycznych bardzo często formułuje się hasła dotyczące poprawy jakości życia mieszkańców. Owa poprawa nie może odnosić się wyłącznie do kryteriów wymiernych, związanych prędzej ze sferą techniczno-ekonomiczną, aniżeli obywatelską. W cieniu pozostawiamy wówczas aspekty społeczne (więzi międzyludzkie, poczucie identyfikacji, tożsamości z miejscem), kulturowe czy środowiskowe (kontakt z naturą). Jak zatem kształtować politykę mieszkaniową, by nie dewaluowała ona środowiska społecznego, kulturowego ani naturalnego? Jak budować i jak aktywizować społeczność lokalną, gdy wzorce już mamy – od zachodnich i północnych sąsiadów? Co ciekawe, podczas wpisywania w wyszukiwarkę internetową hasła „wspólnota mieszkaniowa” (w języku polskim), najczęstszymi artykułami były te, które wiązały się z prawami i obowiązkami lokatorów i zarządzających wspólnotami, poradnictwo prawne, rozliczenia księgowości, administrowanie, zarządzanie, pomoce przy uciążliwych lokatorach.. Przy wpisywaniu hasła „wspólnota” (również w języku polskim) zdecydowana większość dotyczyła wspólnot religijnych (najczęściej kościoła katolickiego) oraz portali ewangelizacyjnych. Zupełnie inne rozumienie tych dwóch haseł występowało podczas wyszukiwania ich w języku angielskim (nie zawsze takie jak zamierzałam, bo przykładowo pod hasłem „community” w pierwszej kolejności wyszukuje serial komediowy). Należy jednak zaznaczyć, że terminologia angielska w tej kwestii dysponuje znacznie szerszym spektrum haseł, wydaje się być bardziej elastyczną. Odpowiedzi nas interesujące znajdziemy zarówno pod hasłem „habitat community”, „development trust” (ale już nie pod „trust development”), czy „camphill”.  I właśnie na temat ruchu „camphill” poświęcony jest niniejszy artykuł.      
        Istotne dla życia w harmonii ze środowiskiem naturalnym jest idea wzajemności, czyli rozważnego korzystania z bogactwa Ziemi. Korzystania i zwracania. Idea wzajemności jest integralną częścią większości rytuałów i zwyczajów od zarania ludzkości. Pytanie tylko w jaki sposób kontynuować lub wcielać ją w kontekście życia miejskiego, gdzie tereny cenne przyrodniczo wypiera się na rzecz przypadków budowlanych i infrastrukturalnych. Coraz częściej słyszy się o wspólnotach mieszkańców, o nieformalnych inicjatywach osób pragnących żyć w symbiozie z naturą i wartościami społecznymi. Rezydentów współtworzących przestrzeń, a nie wyłącznie z niej korzystających. Co im przyświeca? Ekopsychologia, antropozofia, zoroastryzm, może architektura organiczna. Każda wspólnota kieruje się własnym systemem wartości, możliwe, że różnymi przesłankami. Ważne jednak, że zasady zrównoważonego rozwoju nie pozostają wyłącznie pustymi deklaracjami, a praca przynosi konkretne rezultaty. Organizacja (tu: centre), w której miałam możliwość przebywania jest w dużym stopniu samowystarczalna. Co więcej zdecydowanie wybiera ekologiczne rozwiązania. Przykładowo energię częściowo pozyskuje z paneli słonecznych, stosuje zamknięty obieg wody, resztki pożywienia traktowane są jako biomasa i nawóz dla roślin, warzyw i owoców, uprawia zioła oraz pielęgnuje ogromne przestrzenie ogrodowe w myśl biodynamiki, a ponadto współpracuje z zaprzyjaźnioną wioską charytatywną (the Camphill Trust Village), która dostarcza własnego wyrobu organiczne pieczywo i mleko. Ponadto należy dodać, że wszystko odbywa się w myśl zasad zrównoważonego rozwoju, integracji społecznej oraz przy zastosowaniu zespołu zabudowy bez samochodu (car free living), co znacząco rozwiązuje problem komunikacji kołowej. W funkcjonowanie obydwu miejsc zaangażowano osoby posiadające wykształcenie (lub doświadczenie) w różnorodnych dziedzinach m.in. w ogrodnictwie, agrokulturze, designie, rzemiośle (m.in. garncarstwie), sztuce, psychologii, coachingu i zarządzaniu, weterynarii, medycynie. Lecz poza specjalistami, ogromną rolę odgrywają wolontariusze, którzy nadzwyczajnie angażują się w życie tych dwóch wspólnot.                                                               
       The Camphill Communities, to międzynarodowy ruch (movement) składający się z ponad 100 wspólnot założonych w 22 państwach Europy, Północnej Ameryki, Afryki Południowej i Azji. Camphill skupia ludzi różnego wyznania, pochodzenia i generacji. Jest otwarte i przyjazne zwłaszcza dla osób wymagających specjalnej troski (special needs), które żyją, rozwijają się i uczą w środowisku opartym na relacjach wzajemnego szacunku i pomocy. Geneza powstania the Camphill Movement sięga roku 1939, kiedy austriacki pediatra i edukator dr Karl König zmuszony opuszcza własny kraj, gdy Naziści przejmują w nim władzę. Wraz z przyjaciółmi, grupą młodych psychologów, artystów i społeczników, osiedla się w Aberdeen w Szkocji. Tam też wspólnie zakładają pierwszy Camphill (1940), w którym opiekują się dziećmi z zaburzeniami rozwoju. Dr König wraz z przyjaciółmi byli wielkimi wyznawcami antropozofii, nauki wyrastającej ze spuścizny Goethego i zapoczątkowanej przez austriackiego filozofa i edukatora Rudolfa Steinera (1861-1925). Centralną rolę w antropozofii odgrywa bezpośrednie poznanie świata duchowego wsparte na indywidualnym doświadczeniu, praktyce duchowej (głównie medytacyjnej) i na związanej z tą praktyką całościowej przemianie człowieka. Aby podkreślić różnice między tradycyjną mistyką a antropozofią, Steiner nazwał tą ostatnią „nauką duchową”, rozumiejąc ją jako próbę obiektywnego badania rzeczywistości duchowej bez jednostronności zarówno mistyki, jak i nowożytnej nauki (Wikipedia, 2015). Wizją doktora König było szerzenie antropozofii oraz rozwinięcie sieci wspólnot Camphill. Poprzez indywidualne podejście do każdego mieszkańca Wspólnoty, potrafił wydobyć z nich niesamowite talenty i umiejętności i tym samym włączać każdego w istnienie Wspólnoty, gdzie bez znaczenia była sprawność fizyczna czy mentalna. Poprzez wzajemną pomoc i zaufanie oraz fakt, że każdy pełni jakąś rolę w życiu Wspólnoty (ma obowiązki, zajęcie), zapobiegł marginalizacji osób niepełnosprawnych i pomógł w pielęgnowaniu ich rozwoju.                             
       The Camphill Village Trust (CVT) jest jedną z 9 angielskich Wspólnot miejskich i wiejskich. Leży w urokliwym zakątku hrabstwa Newnham-on-Severn, na skraju Forest of Dean. Jest domem dla 60 osób, 40 dorosłych oraz 20 dzieci upośledzonych mentalnie. Wioska składa się z domów jedno- lub wielorodzinnych, od 5 do 14 osób. Centrum Wspólnoty jest the Grange, przestrzenne rezydencja w stylu wiktoriańskim, podzielona na dwie odrębne części. W sąsiedztwie zlokalizowano zabudowę usługową składającą się z trzech domów – sklepu oraz warsztatu garncarskiego i stolarskiego (przedmioty wyrabiane przez mieszkańców Camphill pod logiem Camphill Products) wspólnej jadłodajni (posiłki głównie wegetariańskie i wegańskie) oraz odrębnej kawiarni (domowe wyroby). Dodatkowo zbudowano Dom Spotkań, w którym odbywają się spotkania członków Wspólnoty, przedstawienia teatralne czy sezonowe jarmarki. W Grange Village znajduje się farma, które wymaga codziennej pracy, dbania o zwierzęta i rośliny oraz infrastrukturę wokoło. Dodatkowo obecny jest również obszar ogrodniczy, gdzie hoduje się na potrzeby konsumpcji wewnętrznej warzywa, owoce i zioła. Wspomniany zespół piekarzy zaopatrza mieszkańców the Grange Village oraz Oaklands Park (sąsiednia wioska) w świeże pieczywo i pozostałe wyroby cukiernicze. CVT na każdym kroku podkreśla, że nie jest i nigdy nie będzie domem opieki. Jest za to wspólnotą opartą na oddolnym zaangażowaniu mieszkańców, sąsiadów, pracowników oraz wolontariuszy. Wszystkie placówki CVT zmieniły swój status w 2003 roku z residential care homes (Residential Homes Act, 1984), na supported living provider. Jak czytamy na stronie jednej z nich, CVT na zawsze pozostaje wierne pomaganiu ludziom chorym stanąć na nogi, tworzyć im drugi dom, dbając jednocześnie o to, by przez pracę i życie w społeczności mogli się rozwijać i stawać się, w miarę możliwości, niezależnymi. Bazą i celem jednocześnie pozostaje odnowa więzi społecznych i zwrot generalnie w kierunku wzmacniania społecznych interakcji czy duchowego rozwoju wewnętrznego.
Inny pomysł na życie
      Jak zatem wygląda życie we Wspólnocie? W kilku zdaniach postaram się przybliżyć standardowy rytm dnia. Jak wspomniano wyżej, we Wspólnotach działających pod patronatem CVT żyją i pracują zdrowi wolontariusze razem z niepełnosprawnymi i z powodzeniem realizują ideę wspierającej się komuny. Osoby zdrowe zajmują się sprawami organizacyjnymi, pilnują terminów wizyt u lekarzy ich podopiecznych, umawiają do fryzjera, podają leki. Organizują sesje arteterapii, angażują pozostałych podopiecznych w pracę twórczą (rękodzieła), czasem fizyczną (praca przy ogrodzie), czy zachęcają do najprostszych zajęć przy prowadzeniu domu. Kwestia finansowe jest interesującą rozwiązana. Mieszkańcy Wspólnoty (long-term co-workers) nie dostają pensji, lecz przy tym nie ponoszą kosztów utrzymania mieszkania, zakupu pożywienia. Wspólnota opłaca również ich składki emerytalne. The Grange zapewnia jeszcze fundusze na niezbędne ubrania oraz własne kieszonkowe, możliwość wyjazdu na wakacje raz w roku, opiekę medyczną oraz dostęp do samochodu. Nie wszyscy jednak mają do tego dostęp, zależy to oczywiście od stażu we Wspólnocie i osobistego wkładu. Prócz long-term co-workers obecni są też wolontariusze, którzy również nie ponoszą kosztów zakwaterowania i żywienia. Im z kolei nie gwarantuje się żadnych ponadprogramowych dodatków, dostają jednak drobne kieszonkowe raz w tygodniu. Aktualnie wioska the Grange zatrudnia tradycyjnych pracowników, z którymi ma podpisane umowy cywilno-prawne, którzy dostają pełne wynagrodzenie, lecz nie żyją w wiosce i nie muszą utożsamiać się w wartościami Wspólnoty (niemniej jest to zalecane).
Na gruncie polskim.
     W Polsce do roku 2012 funkcjonowało jedno stowarzyszenie, które wpisywało się w definicję Camphill Village. Czy funkcjonuje nadal pomimo licznych kontroli, które domagały się odpowiednich zezwoleń wojewody? Trudno odpowiedzieć. Czy nadużyciem byłoby stwierdzenie, że standardowo dyskusja rozbiła się o wierzchołki (a może właśnie doliny) interpretacji przepisów, niejasnych definicji w źródłach prawach i biurokracji? Z całą pewnością można jednak powiedzieć, że istnienie wiosek CVT jest fantastyczną ideą, zapobiega defragmentacji społecznej, zbliża do natury, stosuje ekologiczne rozwiązania.           Z racji na przedświąteczne uniesienie, życzę wszystkim aktualnym decydentom przestrzennym oraz Nam, potencjalnym ich następcom, o takie właśnie inwestycje, gdzie nazwisko architekta czy design projektu nie przyćmi podstawowej wartości, jaką jest życie ludzkie.  

Zabudowa usługowa - od lewej strony sklep warsztat ceramiczny, w centrum piętrowa jadłodajnia, najbardziej z prawej kawiarnia. Poniżej: Wnętrze Domu Spotkań podczas kiermaszu świątecznego.


Sklep z ceramiką wytworzoną przez mieszkańców Wspólnoty
Poniżej: Serce the Grange Village - rezydencja w stylu wiktoriańskim

























Załączone zdjęcia pochodzą ze zbioru prywatnego autorki : )


Piśmiennictwo:
  1. Idem Robert (2009), Wspólnota mieszkańców – passé?, Architecturae et Artibus, s. 23-28
  2. Shapiro Elan (1995), Restoring Habitats, Communities, and Souls, http://www.alastairmcintosh.com/general/verene/Restoring%20Habitats,%20Communities%20and%20Souls.pdf, dostęp na 18.12.2015
  3. Antropozofia, https://pl.wikipedia.org/wiki/Antropozofia, dostęp na 18.12.2015
  4. Interpelacja nr 21121 do ministra pracy i polityki społecznej w sprawie interpretacji przepisów dotyczących całodobowych ośrodków pobytu dla osób z niepełnosprawnością intelektualną, http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/4BFDD27D, dostęp na 15.12.2015
  5. The Camphill Village Trust, http://www.cvt.org.uk/grange-village.html, dostęp na 10.12.2015
  6. The history of Camphill Movement, http://www.camphill.org/history/, dostęp na 13.12.2015
  7.  Who was Rudolf Steiner, https://www.biodynamics.com/steiner.html, dostęp na 14.12.2015


czwartek, 17 grudnia 2015

Sąsiedzi nowej generacji

Aleksandra Cudna, Magdalena Golan



Jak wynika z badania "Kontakty z sąsiadami i inne więzi społeczne" przeprowadzonego przez CBOS w 2012 roku, więzi sąsiedzkie w Polsce słabną [1]. Aż 58% Polaków nie chce utrzymywać zbyt bliskich stosunków z sąsiadami, a kontakty z nimi ograniczają się najczęściej do konwencjonalnego "dzień dobry" czy innych zwrotów grzecznościowych.  Wyniki pokazują, że rzadziej niż w połowie lat 90. świadczymy sobie drobne przysługi, czy utrzymujemy bliższe kontakty towarzyskie. Więzi sąsiedzkie różnicują się także w zależności od jednostki terytorialnej. Nieco inne zachowania praktykowane są w miastach, inne na wsi, co zostanie udowodnione w kolejnych akapitach.
Przy wszelkich badaniach relacji sąsiedzkich najczęściej przyjmowano klasyfikację Piotra Kryczki [2], polegającą na skorelowaniu typu sąsiedztwa wraz ze stopniem zaangażowania sąsiadów w relacje między sobą. Wyróżniono:

  • sąsiedztwo ograniczające – chęć uniknięcia zachowań, które mogły by być uznane za nieodpowiednie w relacjach sąsiedzkich (np. hałasowanie);
  • sąsiedztwo poinformowane – posiadanie wiedzy na temat życia sąsiadów (np. ich pracy);
  • sąsiedztwo konwencjonalne – wymiana zwrotów grzecznościowych, pozdrowień, zdawkowe rozmowy;
  • sąsiedztwo świadczeniowe – wymiana przysług czy informacji;
  • sąsiedztwo solidarnościowe – wspólne działania, realizacja wspólnych celów, poczucie wspólnoty;
  • sąsiedztwo towarzysko-przyjacielskie – składanie sobie wizyt, uczestniczenie w uroczystościach rodzinnych.

Odnosząc się do więzi sąsiedzkich, należy przywołać tekst Ewy Kaltenberg-Kwiatkowskiej “Sąsiedztwo we współczesnym świecie - stereotypy i rzeczywistość” [3]. W swoich rozważaniach socjolog zestawia wyniki badań dotyczących sąsiedztwa na wsiach i w miastach. Niektóre z nich obalają ogólnie przyjęte mity np.: nie jest prawdą, że mieszkańcy miast izolują się od otoczenia - 84% mieszkańców terenów wiejskich i 80% terenów miejskich stwierdza, że nie unika kontaktów ze swoimi sąsiadami. Różnica jest więc zbyt mała, by wysuwać daleko idące wnioski. Natomiast bardziej widoczna dysproporcja jest np. w przypadku utrzymywania stosunków towarzyskich - na wsiach 45% ogółu mieszkańców nie utrzymuje tego typu relacji z sąsiadami, podczas gdy w miastach już 68%. Według przeprowadzonych (i również przytoczonych) przez Ewę Kaltenberg-Kwiatkowską badań, najwyraźniejszą zależność wykazują właśnie stosunki sąsiedzkie zestawione z typem i wielkością danej miejscowości.
Dlatego też należy zauważyć, iż istnieją różnice między sąsiedztwem w małych miejscowościach, a tych większych. W dużych miastach można wyróżnić typy “wielkomiejskiego sąsiedztwa” [4]:

  • sąsiedztwo pragmatyczne - okazjonalne, oparte na doraźnej pomocy bądź grzeczności. Wychodzi poza społeczny dystans, jednak nie ingeruje w sferę prywatną; sąsiedzi wyświadczają sobie drobne przysługi i integrują ich wspólne inicjatywy społeczne;
  • sąsiedztwo prywatne - opiera się na częstych i bliskich relacjach. Sąsiedzi spędzają ze sobą czas wolny, łączą ich zainteresowania i sympatie;
  • sąsiedztwo sentymentalno-rytualne - w pewnym stopniu zbliżone do sąsiedztwa pragmatycznego; cechą jest minimum zaangażowania społecznego i aktywne relacje, gdy potrzebne jest udzielenie pomocy.

Według badań Anny Bujwickiej przeprowadzonych w Łodzi za pierwszym typem opowiada się 30,4 % badanych, za drugim - 27,8 %, a za trzecim - 41,8 %. Różnice pomiędzy poszczególnymi preferencjami nie są bardzo duże, jednak pozwalają one stwierdzić, że większość badanych nie stara się wchodzić w bardzo bliskie relacje z sąsiadami, a raczej utrzymywać kontakty poprawne, grzecznościowe, oparte na wspólnej pomocy. Nie ma tu jednak mowy o społecznej izolacji.
Tego typu sąsiedzkie więzy “wielkomiejskie” są uwarunkowane stwarzanymi przez duże jednostki osadnicze pewnej wolności wyboru, wśród jakiej grupy osób dana persona chce się obracać. Może wybierać wśród dużego odsetka ludzi (mieszkających w obrębie tego samego miasta) o podobnych zainteresowaniach, problemach, statusie społecznym, co można określić jako “potencjał kontaktowy masy miejskiej”.
Oczywiście różnice miedzy preferencjami więzi sąsiedzkich będą zależne nie tylko od wielkości jednostki osadniczej, ale też od np. od wieku osób tam zamieszkałych, płci, jak również od charakteru urbanistycznego danego obszaru. Dlatego też ciekawym przykładem są osiedla grodzone, dość licznie występujące obecnie w dużych miastach Polski.
Magdalena Szczepańska przytacza dwie skrajne tezy dotyczące sąsiedztwa w obrębie tego typu osiedli: pierwsza sugeruje, że więzi sąsiedzkie są bardzo słabe, gdyż mieszkańcy pragną pozostać anonimowi i cenią sobie przede wszystkim prywatność. Według tej drugiej, opisanej przez Oscara Newmana, w osiedlach grodzonych mieszkańcy zyskują poczucie bezpieczeństwa i kontroli, przez co chętniej się integrują z otoczeniem. Przeanalizowane przez Szczepańską fora internetowe warszawskich osiedli grodzonych pozwalają stwierdzić, że z jednej strony relacje między mieszkańcami nie odbiegają w drastyczny sposób od relacji mieszkańców osiedli niegrodzonych, ale z drugiej strony - charakteryzuje ich większa dbałość o wspólne dobro i częstsze działania, by zrealizować jakiś ważny dla obszaru cel. Jednakże wg autorki opracowania nie “grodzenie” ma wpływ na na tego typu zachowania, a forma organizacyjna osiedla, czyli wspólnota mieszkaniowa, która daje duże pole do działania [5].
Formy więzi sąsiedzkich we wsiach zaprezentować można na przykładzie badania przeprowadzonego w  Trąbkach, położonych w województwie zachodniopomorskim [6]. Trąbki to wieś popegeerowska, w której mieszka obecnie ok. 100 osób. Większość mieszkańców to byli pracownicy Państwowego Gospodarstwa Rolnego. Ok. 30 osób tamże zamieszkałych nie  miała ukończonych 18 lat w momencie przeprowadzonego badania. Ankieta przeprowadzona została na próbie 24 osób. Ankietowanym zadawano pytania dotyczących relacji sąsiedzkich mieszczących się w sześciu typach wyznaczonych przez Piotra Kryczkę.
80% badanych zna z imienia i nazwiska zdecydowaną większość mieszkańców wsi. 75% świadczy sobie nawzajem przysługi. Ok. 42% pytanych osób ma choćby jednego sąsiada, którego odwiedza regularnie, jednakże 62% nie spędza ważnych uroczystości w gronie sąsiedzkim. Co zadziwiające, aż 62% osób przyznało, że z większością sąsiadów ogranicza wszelkie kontakty do powiedzenia “dzień dobry”. Badani byli poproszeni o opisanie stosunków sąsiedzkich we wsi kiedyś i dziś (ci, którzy mogli ze względu na swój wiek to ocenić). Większość oceniała dawne relacje jako lepsze - jedna z respondentek w taki sposób opisywała dawne więzi sąsiedzkie “Razem się bawiliśmy. Każdy sobie pomaga. W sobotę, niedzielę  odwiedzaliśmy się razem z dziećmi przy kawce. Wszyscy siedzieli przed domami na ławeczkach i rozmawiali ze sobą. Nasze dzieci się razem wychowywały. Nikt się nie obrażał. Życie toczyło się w stadzie”. Więzy sąsiedzkie w Trąbkach można określić jako poprawne i bliższe niż w dużym mieście. Jednakże faktem podkreślanym przez ankietowanych jest ich pogorszenie na przestrzeni lat - nie są one tak zażyłe jak kiedyś.
Podsumowując, wciąż zauważalne są różnice w kontaktach sąsiedzkich, jednakże nie są one drastyczne. Mimo tego, faktycznie zauważa się bliższe relacje wśród mieszkańców wsi. Co zatem należy zrobić, by zintegrować mieszkańców miast? Obecnie uważa się, że relacje sąsiedzkie kształtowane są już na poziomie planowania jednostek mieszkalnych. Wiele przecież zależy od ich wielkości, kształtu, a także grup społecznych, które są tam osiedlane. Planowanie niższych, 4-5 piętrowych budynków mieszkalnych w dużych miastach na pewno sprawiłoby, iż sąsiedzi przynajmniej mieli by szansę poznania się osobiście. Istotną kwestią w poprawie relacji sąsiedzkich mogłoby być tworzenie przestrzeni publicznych, dostępnych dla mieszkańców osiedli. Na polepszenie stosunków wpłynęło by również stworzenie specjalnie wyciszonych pomieszczeń/budynków, w których społeczności mogłyby organizować huczne przyjęcia bez przeszkadzania sąsiadom [7].
Powyższe założenia są bardzo idealistyczne i wymagają dużego wkładu finansowego, aczkolwiek istnieje również całe spektrum projektów "miękkich", które mogły by zintegrować społeczności sąsiedzkie. Przykładem takich działań mogły by być pikniki, targi, koncerty, warsztaty przeznaczone dla mieszkańców osiedli i przez nich współorganizowane. Innym pomysłem na wzmocnienie więzi sąsiedzkich mogłyby być drobne usługi pełnione sobie nawzajem (np. różnego rodzaju drobne naprawy, opieka nad dzieckiem). Taki projekt mógłby zaktywizować osoby w różnym przedziale wiekowym i zintegrować je ze sobą.
Projekty tego typu były już podejmowane np. w Rzeszowie, gdzie organizowano imprezy sportowe na sześciu osiedlach miasta, a także na osiedlach praskich, gdzie prowadzono warsztaty teatralne. Tendencja wzrostowa w liczbie takich inicjatyw tylko stanowi o tym, iż sprawdzają się i są mieszkańcom potrzebne.
Źródła:

[1] http://cbos.pl/SPISKOM.POL/2012/K_093_12.PDF (dostęp 12.12.2015).
[2]http://socialspacejournal.eu/Social%20Space%20Journal%2012012(3).pdf#page=10 
(dostęp 12.12.2015).
[3] Kaltenberg-Kwiatkowska E., Sąsiedztwo we współczesnym świecie - stereotypy i rzeczywistość, w: W. Misztal, J. Styk (red.), Stare i nowe struktury społeczne w Polsce, t. III: Czynniki miastotwórcze w okresach wielkich zmian systemowych, UMCS, 2002,  s. 264-265.
[4] Bujwicka A., Typy wielkomiejskiego sąsiedztwa wyobrażone a praktykowane stosunki sąsiedzkie mieszkańców Łodzi, Acta Universitatis Lodziensis. Folia Sociologica, 2011, s. 102, 110 - 113.
[5] Szczepańska M., Osiedla grodzone: świadomościowe aspekty podziałów społeczno-przestrzennych i więź sąsiedzka w: Przestrzeń społeczna. Czasopismo naukowe. Nr 1/2012, 2012, s. 107, 115-116.
[6] Woźniak O., Formy stosunków sąsiedzkich w wiejskiej społecznoci lokalnej.
Na przykładzie miejscowości Trąbki, s. 118, 123 -128, 131.
[7] Kwiatkowski K., Kreacja, odtwarzanie, podtrzymywanie więzi społecznej w zespołach mieszkaniowych [w:] Architecturae et Artibus, 2010, s. 50.

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Próby usamodzielnienia mieszkaniowego millenialsów i 20-latków sprzed wieku


Aleksandra Wacław



“Wielu (...) ma nie więcej niż trzydzieści lat. Pracują głównie jako drobni urzędnicy, księgowi i dziennikarze. Serca mają zdecydowanie po lewej stronie. (...) Wszędzie ich pełno, aż kipią energią. Chcą zmieniać rzeczywistość, która im także mocno doskwiera. Mieszkają w wynajętych pokojach albo kątem u znajomych. codziennie zmagają się z drożyzną, inflacją i strachem przed utratą pracy.”

Ten cytat nie pochodzi z kolejnego artykułu o pokoleniu Y. To fragment książki “13 pięter” Filipa Springera (1), opisujący pierwszych spółdzielców Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej z roku 1921. Statut i działalność Spółdzielni były odpowiedzią na nieudolność rządu w kwestii budowy “miliona izb”, który po wojnie był potrzebny dla zmniejszenia przegęszczenia. 

Według raportu OECD “How’s Life? 2015. Measuring well-being” (2) liczba pokoi przypadających na osobę wynosi obecnie 1,1, co stawia nas na trzecim od końca miejscu spośród badanych państw. Sytuacja jest gorsza jedynie w Meksyku i Na Węgrzech. Średnia dla OECD wynosi 1,7 pokoi na mieszkańca. 

Komentarz Krzysztofa Kołakowskiego z Emmerson Realty do wykresu ilustrującego te dane (3): 
“Powyższy wykres świadczy niewątpliwie o tym, iż potrzeby mieszkaniowe Polaków nie są zaspokojone na odpowiednim poziomie, adekwatnym do czasów w jakich żyjemy. Tym samym warunki mieszkaniowe stanowią istotną przeszkodę w osiągnięciu przez Polaków stanu dobrobytu.”



Czy przez sto lat udało się poprawić sytuację młodych ludzi na rynku mieszkaniowym?


Millenialsi, czyli pokolenie Y urodzone w latach 1998-2000, dorastało i nadal dorasta w czasie gwałtownych zmian, w cieniu kolejnych boomów internetowych i kryzysu finansowego. Niepewność zatrudnienia na umowach śmieciowych i brak stabilności sprawia, że musieli zweryfikować wyniesione z domu podejście do własności. Rzadziej niż ich rodzice decydują się na samodzielny zakup dóbr o wysokiej wartości, tak nieruchomości, jak i towarów luksusowych. Stawiają raczej na wspólny, a nie własnościowy dostęp do produktów. To tzw. sharing economy, czyli nowy trend w gospodarce, który polega na bezpośredniej wymianie dóbr i usług między konsumentami. Wielu przedstawicieli tej generacji twierdzi, że kupno domu jest ważne, ale nie jest głównym priorytetem w życiu. Pokolenia Baby Boomers i X, rodzice millenialsów, wyprowadzali się do domów na przedmieściach, ich potomkowie najchętniej wracają do centrów miast. Taka sytuacja sprzyja coraz późniejszemu opuszczaniu gniazda rodzinnego, a co za tym idzie, coraz późniejszemu zakładaniu własnej rodziny (przy czym millenialsi są bardziej tolerancyjni dla związków nieformalnych).

Według badania Instytutu Homo Homini dla Deutsche Banku (4), 38% osób w wieku 20-35 lat mieszka z rodzicami lub u dalszej rodziny. Kolejna grupa to osoby, które mieszkają w lokalu własnym lub partnera, nieobciążonym (29,1%) lub obciążonym kredytem hipotecznym (12,5%). W mieszkaniu wynajętym mieszka niecałe 20% badanych, a należy pamiętać, że do badanej grupy zaliczają się także studenci (5).

Z porównania tych wielkości wynika duża różnica między średnią a medianą wynagrodzeń, która większą część społeczeństwa pozostawia poza możliwością zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych dzięki kredytowi hipotecznemu, a w dodatku znacznie utrudnia wynajem lokum po cenach rynkowych. Dla osób o takich dochodach koszt nawet niewielkiego lokum o średnim standardzie i w średniej lokalizacji będzie przekraczał 20% miesięcznych zarodków, czyli próg uznany w UE za optymalny.

Odsetek osób mieszkających z rodzicami różni się w zależności od formy prawnej zatrudnienia młodych osób. Wśród osób pracujących na etacie jest to niecałe 21%, a przy umowach cywilnoprawnych 58,8%, czyli prawie trzy razy więcej! Z rodziną mieszka także 53% osób niepracujących.

Sytuacja na rynku pracy i niskie wynagrodzenia wymiernie przekładają się na możliwość zakupu własnej nieruchomości. 46% badanych właśnie wyższe zarobki wskazuje jako warunek konieczny do zakupu nieruchomości na kredyt, 15% liczy na pomoc państwa w jego spłacie, a niecałe 11% czeka na lepsze warunki kredytowania. Wśród grupy osób wynajmujących te odsetki są nieco bardziej wyrównane, a najważniejsza jest atrakcyjna oferta kredytowa i wyższe dochody. Nieco mniejsza cześć grupy wynajmującej wskazuje na rządowe dofinansowanie, co może wynikać z niedostatecznej interwencji państwa w rynek mieszkań na wynajem, której doświadczają na co dzień.

Raport Bartosza Turka z Home Brokers (6) przytacza wyniki badania poziomu wynagrodzeń przeprowadzonego przez firmę Sedlak&Sedlak. Mówią one, że w “w 2011 roku osoby w wieku 26 – 30 lat zarabiają przeciętnie 3,3 tys. (kobiety) lub 4 tys. zł (mężczyźni) miesięcznie. Dla porównania w wieku 36 – 40 lat jest to odpowiednio 4,1 i 5,5 tys. zł miesięcznie.”

W książce “13 pięter” Filip Springer przytacza z kolei dane, które firma Sedlak&Sedlak opracowała dla portalu Bankier.pl. Wynika z nich, że 80% Polaków zarabia poniżej 355o złotych netto miesięcznie. 

W przytoczonym raporcie Instytutu Homo Homini dla Deutsche Banku poruszona jest kwestia niskich zarobków i niewielkiej siły nabywczej młodych ludzi, która ma istotny wpływ na kwestię mieszkaniową. Według tego sondażu 72,3% respondentów zarabia poniżej 3000 zł netto, a 22% zarabia poniżej 1000 zł netto. Wynika z tego, że co najwyżej jedna czwarta z tych młodych ludzi może myśleć o wzięciu kredytu na mieszkanie. 





Mimo wielu zmian na rynku mieszkaniowym, kolejnej wojny, kryzysów, planów i sukcesów, osoby wkraczające w dorosłe życie nadal toczą walkę o samodzielność. Wzrosły oczekiwania dotyczące metrażu, wyposażenia, mediów. Z jednej strony wydają się niewygórowane w XXI wieku, dla państwa lezącego w środku Europy. Z drugiej strony widać, jak trudno jest im sprostać finansowo osobom, które dopiero zaczynają żyć na własny rachunek. Zmieniło się wiele, ale momentami można odczuć, ze nie zmieniło się prawie nic.




(1) Spri
nger, 2015, str. 49
(2) OECD, How’s Life? 2015. Measuring well-being. str. 69
(3) Warunki mieszkaniowe Polaków na tle innych krajów – nie mamy się czym pochwalić. Skoczeń, 2015

(4) https://www.deutschebank.pl/biuro-prasowe/raporty-i-analizy/kategoria-materialy-analityczne/sondaz-dla-mlodych-wlasne-mieszkanie-to-luksus-.html
(5)  Przytoczone w raporcie “Już pracują, a jeszcze nie są na swoim” Bartosza Turka z Home Brokers dane Eurostatu z 2010 roku mówią, że z rodzicami mieszka nawet więcej, bo 41% młodych Polaków.
(6) Turek, 2012 https://homebroker.pl/artykuly/aktualnosci/28-raporty/710-

REWITALIZACJA TERENÓW ZIELENI OSIEDLOWEJ JAKO SZANSA DLA DWUDZIESTOWIECZNYCH BLOKOWISK


Adrianna Waliszewska



                Blokowiska wznoszone w XX w. charakteryzują przede wszystkich trzy podstawowe elementy: nieład kompozycyjny i estetyczny, nieprzemyślana infrastruktura komunikacyjna oraz przytłaczająca przewaga elementów sztucznych nad roślinnością. Stanowi to istotny problem społeczny dla współczesnych mieszkańców, których zapotrzebowanie na otaczanie się zielenią rośnie wraz z rozwojem miast i powszechnym „zabetonowywaniem” ich. Czy rewitalizacja terenów zieleni osiedlowej jest odpowiedzią na potrzeby współczesnego społeczeństwa?
                Zieleń osiedlową definiujemy jako tereny towarzyszące zabudowie mieszkaniowej, spełniające trzy elementarne funkcje: wypoczynkową, estetyczną oraz izolacyjną. Mogą się na nią składać zarówno zieleńce, parki i ogrody osiedlowe, place zabaw, aleje spacerowe, jak i usytuowane na obrzeżach osiedla nieużytki. Bezsporna jest kwestia, iż przestrzeń ta jest przestrzenią wspólną, stanowiącą wizytówkę osiedla, mającą niezaprzeczalny wpływ na komfort życia jego mieszkańców.
                Projektowane w XX wieku osiedla nie uwzględniały naturalnej potrzeby człowieka opierającej się na kontakcie z przyrodą. Ich układy kompozycyjne są monotonne, symetryczne, o statycznym charakterze. Brak w nich wyodrębnionych wnętrz krajobrazowych, fundamentalnych dla procesu projektowego czy podziału na strefy publiczne, półprywatne i prywatne. Dominują puste, niezagospodarowane obszary, pozbawione tożsamości. Przestrzeń nie jest dostosowana do potrzeb mieszkańców ani ich grup wiekowych. Zarówno gatunki, jak i formy zieleni są ograniczone i nieadekwatne do warunków panujących w mieście. Nie występują miejsca sprzyjające tworzeniu się więzi społecznych, natomiast brak dbałości o stan zachowania istniejących elementów zagospodarowania przestrzeni, prowadzące do jej dewastacji, potęgują zjawisko zachowań patologicznych. Wszystko to razem przyczynia się do braku identyfikacji mieszkańców z otaczającą ich przestrzenią.
                Rewitalizacja terenów zieleni osiedlowej powinna odbywać się z zachowaniem odpowiedniej równowagi pomiędzy elementami przyrodniczymi i antropogenicznymi. Przede wszystkim należałoby odejść od powtarzalności i schematyzmu, jakim kierowano się przy wznoszeniu dwudziestowiecznych osiedli. Ponadto ważne jest zerwanie z systemem dominacji szarości i betonu na rzecz wszelkich form przyrodniczych. Zastosowanie odpowiedniej kompozycji i zróżnicowania gatunkowego oraz odniesienie się do bezpośrednich potrzeb mieszkańców, jest kluczową kwestią prowadzącą do poprawy jakości i komfortu ich życia. Konieczne jest także zwrócenie uwagi na szczegóły, takie jak uzupełnienie nasadzeń w tzw. strefie izolacyjnej / buforowej, wzdłuż ciągów komunikacyjnych, odseparowujących osiedle od hałasu i zanieczyszczeń. Przydatne w tej kwestii jest zastosowanie gatunków neutralizujących spaliny, takich jak: Rosa canina, Chaenomeles japonica, Hedera helix czy Acer platanoides Globosum. Niezagospodarowane obszary, stanowiące pustynie pomiędzy poszczególnymi elementami kompozycji warto pokryć przy użyciu roślin zimozielonych, zachowujących swoje walory estetyczne przez cały rok. Podniszczone elewacje budynków nie muszą niszczyć urody zrewaloryzowanej zieleni osiedla. Problem ten można rozwiązać poprzez zastosowanie zielonych ścian, używając do tego gatunków dobrze pnączy dobrze znoszących warunki miejskie, takich jak: Hedera helix lub Parthenocissus quinquefolia. Często budynki te wymagają docieplenia. W tym przypadku również zastosowanie swoje znajdą elementy zieleni. Proponowanym rozwiązaniem byłoby stworzenie zielonych dachów, stanowiących alternatywę dla termomodernizacji. Dachy takie mają wielorakie zastosowanie oraz pełnią wiele istotnych społecznie funkcji, takich jak: ekologiczna, estetyczna, izolacyjna czy użytkowa.
                W przypadku rewaloryzacji osiedli warto również zastosować metodę partycypacji społecznej. Zaangażowanie mieszkańców w procesy twórcze i zachęcenie ich do kształtowania terenów zieleni osiedlowej wraz ze specjalistami prowadzi w efekcie do naturalnej integracji ludności. Ponadto tworzy poczucie współodpowiedzialności, co skutkuje kreowaniem bezpiecznej przestrzeni, z zachowaniem dbałości o jej elementy.
                Rewitalizacja dwudziestowiecznych blokowisk i zieleni im towarzyszącej nie tylko prowadzi do poprawy walorów estetycznych i zastąpienia szarości elementami przyrodniczymi. Jej wynikiem jest także zmniejszenie przestępczości oraz poprawa jakości życia i wytworzenie więzi społecznych.


Źródło: Architektura, czasopismo techniczne politechniki krakowskiej. 1-A/2/2012

Spółdzielczości mieszkaniowe w Polsce



Urszula Stanisławek

Spółdzielczości mieszkaniowe w Polsce
    
    Z biegiem czasu w Polsce zmienia się podejście do potrzeb mieszkaniowych. Wszystkie jednak kroki, są próbą zaspokojenia ich na różne sposoby. Największy problem stanowią zawsze jednostki słabe ekonomicznie.
     
    Spółdzielczość jest to : „ruch społeczno-gospodarczy powstały w połowie XIX w. w Europie Zachodniej (m.in. w Niemczech, Danii, Francji), zrzeszający drobnych wytwórców (chłopów, rzemieślników) i konsumentów w obronie przed konkurencją ze strony dużych przedsiębiorstw produkcyjnych i handlowych."[1] Jeżeli chodzi o pojęcie spółdzielni mieszkaniowej mowa tu o podmiocie funkcjonującym na podstawie prawnej. Ludzie odbierają spółdzielnie jako organizacje o zarysie społecznym, której zadaniem jest zaspokajanie podstawowych potrzeb tym, którzy posiadają mniej zasobów pieniężnych.  Sposobem na realizację tego celu jest tworzenie zrzeszeń, kierujących działalnością gospodarczą, gdzie głównym założeniem jest zasada "non- profit". Ma działać ona w spółdzielczości mieszkaniowej. Jednostki indywidualne o niewielkim budżecie, mogą wspólnie gromadzić środki finansowe dzięki członkostwu . Przynależności do spółdzielni mogą daje korzyści zależnie od wielkości i wymiaru działalności spółdzielni. Istotną rzeczą była również praca własna członków, dzięki czemu obniżał się koszt budowy. Działalność ta miała funkcjonować za pomocą demokracji z myślą ocelu a nie zysku oraz być autonomiczna. W latach 30-stych spółdzielnie mieszkaniowe zapewniały należącym do organizacji godziwe warunki mieszkaniowe. Wynikało to jednak z puli kredytów długoterminowych skierowanych najczęściej dla spółdzielczości mieszkaniowej
     
    Za czasów PRL'u ideologia ta nie była  zgodna z kreowanym systemem z powodu zasady autonomiczności. Obowiązywała wówczas reguła pozbawiania całkowitego prawa do własności dla właściciela mieszkania. Państwo przydzielało mieszkania na podstawie ilości osób w rodzinie a przede wszystkim lojalności politycznej czy też użyteczności w pracy. Działania te doprowadziły do objęcia spółdzielni mieszkaniowej przymusowym kwaterunkiem co za tym idzie budownictwo to rażąco sie zmniejszyło.
     
     Podczas gdy pomysł przydzielania mieszkań komunalnych okazał się błędem, w celu zatuszowania tej niedoskonałości Państwo powróciło do zamysłu spółdzielczości. Wprowadzono zmiany, dzięki którym budować mieszkania mogło nie tylko państwo.
     
      W trzeciej Rzeczpospolitej ,czyli podczas procesu odnowy gospodarki spółdzielnie mieszkaniowe nie są istotne w budownictwie mieszkaniowym. Z powodu zmian zabrakło koncepcji na wykorzystanie tej idei, z czasem również kojarzyła się źle ( porównanie do ideologii komunistycznej)
    
       Obecnie spółdzielnie mieszkaniową obowiązuje ustawa z dnia 16 września 1982 r. znowelizowana wielokrotnie, jako ostatnia przyjęta jest ta z 1 stycznia 2013 roku. Ważną zmianą  są tutaj prostsze możliwości przekształcenia na wspólnoty mieszkaniowe, gdzie spółdzielnia jest jednym z właścicieli.  
     
     Aktualnie spółdzielnie mieszkaniowe nie posiadają pierwotnego charakteru jaki miała mieć ta instytucja. W dzisiejszych czasach spółdzielnie są po prostu instytucjami odpowiedzialnymi za zarządzanie zasobami lokalowymi. Odpowiadają za remonty budynków, zatrudnienie sprzątaczek, doraźne prace renowacyjne, place zabaw dla dzieci itd. [2]  Zatarta została idea myśli o celu a nie zysku.



    Sam pomysł spółdzielni mieszkaniowej jest trafny. Opis samodzielnej, autonomicznej, bez obciążenia państwa inwestycji brzmi bardzo sensownie. Brakuje natomiast innowacyjnego pomysłu na faktyczne działania które miały by na celu racjonalne gospodarowanie środkami. Spółdzielnia dawała by możliwości rozmowy o planie, niesie potencjał natomiast na razie w praktyce nie sprawdza się jej idea.

Literatura:
M. G. Brodziński, J. Jankowski „Mieszkalnictwo w gospodarce rynkowej” ,Warszawa 2004 s. 12-27
E. Pudełkiewicz: „ Spółdzielcze formy gospodarowania w Polsce i w innych krajach Unii Europejskiej”. s. 259
M. Grabowski „ Spółdzielnie mieszkaniowe - relikt czasów PRL-u czy niedoceniana instytucja”, http://interia360.pl/moim-zdaniem/artykul/spoldzielnie-mieszkaniowe-relikt-czasow-prl-u-czy-niedoceniana-instytucja,45794


      



[1] E. Pudełkiewicz: „ Spółdzielcze formy gospodarowania w Polsce i w innych krajach Unii Europejskiej”. s. 259.
[2] M. Grabowski „ Spółdzielnie mieszkaniowe - relikt czasów PRL-u czy niedoceniana instytucja”, http://interia360.pl/moim-zdaniem/artykul/spoldzielnie-mieszkaniowe-relikt-czasow-prl-u-czy-niedoceniana-instytucja,45794